Newsletter PTBRiO nr 75

Szanowni Państwo,

Z przykrością zawiadamiamy, że w sobotę 21 maja zmarł nagle w wieku 41 lat Artur Nierychlewski. Długoletni członek, trener i działacz społeczny Polskiego Towarzystwa Badaczy Rynku i Opinii. Człowiek wyjątkowy dla branży badawczej w Polsce. Był liderem inicjatyw branżowych. Nie wiemy pewnie jeszcze jak bardzo będzie go nam brakowało. Nabożeństwo żałobne i pogrzeb odbyły się 1 czerwca, w kościele Św. Ignacego Loyoli na Cmentarzu Komunalnym Północnym na Wólce Węglowej.

Zasmuceni,
Członkowie i Zarząd PTBRiO

Przeczytaj wspomnienia o Arturze, napisane przez jego przyjaciół, kolegów i współpracowników.

Gdy poznałem Artura podczas studiów, wręczył mi starannie wydrukowaną wizytówkę: "Artur Nierychlewski - student z aspiracjami". Był to ten rodzaj autoironicznego żartu, który jeszcze wielokrotnie obecny był w jego różnych zachowaniach, jakich miałem okazję być świadkiem przez kilka następnych lat, gdy wspólnie z Arturem i pozostałymi kolegami, współtworzyliśmy firmę ARC Rynek i Opinia. Artura zapamiętałem z tych czasów jako wytrwałego analityka, zarywającego noce nad najstarszymi wersjami SPSSa i harmonijką wydruków z igłówki. I chociaż nasze dalsze drogi zawodowe się rozeszły, jest w tych wspomnieniach sporo z niezwykłego klimatu połowy lat 90-tych, gdy naprawdę wszystko wydawało się możliwe do osiągnięcia.
Łukasz Mazurkiewicz

Pierwszego czerwca, czyli w Dzień Dziecka, pożegnaliśmy Artura Nierychlewskiego. Gdyby miał na to wpływ, zapewne wybrał by właśnie taką datę - ironia i życzliwa drwina z ludzkiej naiwności nie opuszczały go ani na chwilę... Wszyscy, którzy mieli okazję choćby krótko z nim współpracować z pewnością zdają sobie sprawę jak wiele straciliśmy wraz z jego odejściem. Artur był jednym z tych niezwykłych badaczy, którzy umieją tchnąć życie, humor i fantazję w każdą, choćby najbardziej monotonna tabelę, w każdą banalna kreskę i kropkę. Dlatego tak trudno pogodzić się z tym, że w samym Arturze życia zabrakło. Należał do tego pokolenia badaczy, któremu przypadła porywająca ale trudna rola wyznaczania granic i tożsamości badań w Polsce. Znakomicie rozumiał i wprowadzał w życie etos naszej branży. Był człowiekiem pełnym pasji, poszukującym, otwartym na idee, a zarazem stale wsłuchującym się w innych. Chętnie i wspaniale popularyzował badania, prowadząc zajęcia między innymi na SGH i w Akademii Komunikacji Marketingowej. Zdobywał szacunek i podziw słuchaczy prowadząc zajęcia mądrze, imponując wnikliwą wiedzą i lekkością z jaką wykazywał jej praktyczne zastosowanie. Dziś, przełykając smutek z powodu bolesnej straty, mogę jedynie być mu wdzięcznym za to, że pokazał nam wszystkim, jak wspaniale można połączyć twardy profesjonalizm, dziecięcą ciekawość świata i szczerą, codzienną serdeczność. Dziękuję Arturze.
Michał Kociankowski

Artura poznałem w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Przyszedł wówczas do EEI i na wiele lat zadomowił się w firmie. Tutaj znalazł miłość swojego życia. Stworzyli wówczas z Anią niesamowity duet: oboje niezwykle pracowici, on pełen pomysłów i nowych idei, ona mądra, rozsądna i dokładna. Artur zawsze był postacią nietuzinkową. Do działania nie motywowały go pieniądze, były one dla niego w zasadzie nieistotne. W badaniach był "skazany na sukces", gdyż stanowiły one naprawdę jego pasję. Miał jedną piętę achillesową. Był nią sport. Wyjechaliśmy kiedyś na wyjazd firmowy do doliny Wachau w Austrii. Postanowiliśmy, że będziemy jeździli na rowerze. Na miejscu okazało się, że Artur nigdy tego nie robił. Miał jednak dystans do własnej słabości. Do dzisiaj pamiętam jak z uśmiechem na twarzy jechał na rowerze ze środkiem ciężkości poza rowerem, który dostojnie i przedziwnie poruszał się do przodu.
Janusz Komór

Najbardziej klarowna jest w mojej pamięci scena, w której Artur stoi naprzeciw mojego rocznego wtedy synka, który coś do niego paple po swojemu. I wysiłek Artura, żeby zrozumieć cokolwiek z tego, co jest mu przekazywane... I Jego rozczarowanie i zaskoczenie, kiedy zdał sobie sprawę, że to niemożliwe :) Taki był Artur - zawsze otwarty na ludzi, ciekawy ich, empatyczny. Przy Nim każdy czuł się jak gwiazda :) A On był całkowicie pozbawiony gwiazdorstwa, skromny i wycofany, kiedy rozmowa schodziła na Niego. Jako eksperta i badacza brakuje nam Go już. Jeszcze nie wiemy, jak bardzo będzie nam Go brakowało jako człowieka.
Gosia Puchlak

- "Lanczyk?". pytał Artur, kiedy mieliśmy coś do omówienia, w czasach wspólnej pracy w jednej firmie. Nie sposób było odmówić. Nie dlatego, że Art był tej firmy jedną z kluczowych postaci, ale dlatego, że taki "lanczyk" daleki był od pośpiesznego wcinania kotleta i dogadywania "kwestii biznesowych" między jednym a drugim kęsem. Na przystawkę szły nowe technologie. Ci, którzy zetknęli się z Arturem wiedzą, że smartfona (chyba ERA MDA I) miał on już w czasach, kiedy Apple lizało jeszcze rany po nieudanym launchu Newtona. Być może Newtona też miał. Tego nie wiem, ale za jego fascynacją szeroko pojętą techniką i wiedzą na ten temat trudno było naprawdę nadążyć. Za danie główne robiła zwykle polityka i sprawy społeczne. I tu poruszał się wyjątkowo swobodnie, a jego orientacja wykraczała daleko poza poziom "zjadacza serwisów niusowych". Wkładając maskę cynika-prześmiewcy dystansował się od wszystkich i wszystkiego. Wywołać u niego jakieś gorętsze emocje, czy tym bardziej wyprowadzić z równowagi, było naprawdę frustrującą sztuką. Na deser - koniecznie z kawą - raczyliśmy się sprawami firmowymi. Tutaj ujawniała się umiejętność Artura, którą bardzo podziwiałem. Niezwykle przenikliwa analiza zachowań ludzi i szerzej - relacji grupowych. Nie zawsze się zgadzaliśmy, ale najczęściej potrafił jednym zadaniem "trafić w punkt". Człowiek dzielił się z nim spostrzeżeniami dotyczącymi jakiejś "sytuacji społecznej", które uważał za niezwykle odkrywcze, po czym okazywało się, że Art nie tylko dawno już to przemyślał, ale potrafił też przedstawić genezę, rozwój i przewidywania na przyszłość, które najczęściej okazywały się trafne. Podczas pogrzebu, Kuba Antoszewski powiedział, że Artur był człowiekiem renesansu. Podpisuję się pod tym. Tym bardziej, że tematy, które wymieniłem, to tylko niewielka część jego zainteresowań - w sam raz na "lanczyk".
Janek Kunkowski

Artur potrafił znaleźć rozwiązanie. I zawsze robił to z poczuciem humoru i zdrowym dystansem. Posiadał łatwość trafnego odpowiadania na najbardziej wydumane pomysły badawcze, służąc radą i swoim czasem. Jego wiedza, umiejętność improwizacji, a może przede wszystkim serdeczność w rozmowie sprawiały, że w jego towarzystwie mogłem czuć się pewnie i swobodnie. Taki sam był poza pracą. Pamiętam Artura jako dowcipnego, ciekawie opowiadającego dobrego kompana i tak już zawsze zostanie.
Kamil Michalski

Artura poznałem kilka lat temu ale zawsze miałem wrażenie, że znam go od dawna. Długoletnia praca w małej strukturze badawczej, rocznik 1969, Koziorożec. O jego istnieniu wiedziałem pewnie od piętnastu lat. Jak bardzo był wyjątkowy niech świadczy fakt, że rozmawiając w gronie badaczy o jakieś trudniejszej inicjatywie branżowej ktoś podrzucał tekst "może Artur by się tym zajął". Był zawsze czymś zajęty ale miał też czas na pracę społeczną dla branży. Niezwykle rzadko zdarza się by ktoś, tak sam z siebie przyszedł do naszej branżowej organizacji i powiedział "mam pomysł - zróbmy to". Dwie znakomite konferencje na temat recesji w Polsce to jego autorskie dzieła (to Artur był autorem tezy, że kryzysu w Polsce nie będzie!, styczeń 2009). Tym cenniejsze, że zrealizowane siłami konkurujących, na co dzień, ze sobą osób. Pamiętam jedną z grup dyskusyjnych moderatorów i badaczy, którą miałem przyjemność z nim prowadzić. Zaczynamy od przedstawienia się i . okazało się, że wszyscy (sic!) na sali jesteśmy z tego samego rocznika - 1969. Doświadczeni i jeszcze im się chce. Arturowi naprawdę się chciało! Ostatni lanczyk jedliśmy u chińczyka na Rosoła (nic nie wspomniał, że nie lubi kuchni chińskiej .). "Daj mi jeszcze rok, maks półtora i mocniej zaangażuję się w sprawy towarzystwa". Po dwóch zorganizowanych przez Niego konferencjach myślę "to można jeszcze mocniej?". Myślę, że był nieformalnym liderem grupy "niedorobionych doktorów", choć Ci co go znali mówią, że wiele projektów to były te jego doktoraty. Miał koncepcję, że jest coś winny uczelni, nauce i chciał ten swoisty dług realizować na naszym komercyjnym polu. Nie zdążył ale . ale jestem pewny, że pojawi się niebawem nagroda, konkurs czy seminarium nazwane jego imieniem. Dwieście osób na pogrzebie Artura nie mogło się mylić. To był Ktoś naprawdę wyjątkowy. Inspirujący. Żegnaj.
Arkadiusz Wódkowski

Dla polskiej branży badawczej i szerzej - marketingowej - Artur był postacią szczególną, jedną z tych kilkunastu osób, które były na tym rynku od zawsze i go współtworzyły. Ogromnie doświadczony, analitycznie supersprawny, a jednocześnie wyciszony, refleksyjny, wciąż się dziwiący i uczący nowych rzeczy - taki Jego obraz pozostanie w mojej pamięci. Artura znałem niedługo - raptem niespełna dziesięć lat - ale miałem tę wielką przyjemność, żeby kilkakrotnie wspólnie z nim występować na różnych konferencjach i szkoleniach, oglądać go przy pracy i wspólnie się bawić. Zawsze byłem pod wrażeniem jego horyzontów - wielkiej erudycji, którą dzisiaj trudno znaleźć. Ze swadą i swobodą rozmawiał o Wittgensteinie, psychologii społecznej, giełdzie i statystyce, o literaturze i sztuce. Ludzie wybitni cechują się połączeniem wielkiego intelektu, ogromnej pasji oraz wytrwałości i pracowitości. Odszedł wybitny człowiek.
Maciej Karwowski

Artur odszedł od nas ponad 2 tygodnie temu a ja nawet nie zaczęłam myśleć o tym, że już więcej się nie zobaczymy. Uznałam, że wyjechał na służbowy staż, jakiś czas go nie będzie i tego na razie się trzymam. Artura poznałam w Ipsosie, nie pamiętam, w którym roku bo w takich znajomościach nie ma to znaczenia. Od początku wzbudził moje zainteresowanie - był fachowcem w tym co robił i mimo, że był lepszy od pozostałych nie okazywał wyższości. Potem z każdym tygodniem dostrzegałam kolejne cechy charakterystyczne dla Artura. Przede wszystkim totalne poczucie humoru - zarówno związane z konkretnymi osobami czy sytuacjami jak i zupełnie abstrakcyjne, pokładające ze śmiechu swoją absurdalnością. Później zauważyłam, że lubi swoją pracę - jest badaczem z powołania, a to rzadko się zdarza - był zainteresowany problemem badawczym, procesem zdobywania danych, liczeniem i analizowaniem wyników. Nie było to dla niego rutyną - za każdym razem podchodził do badania z chłopięcą ciekawością i z chęcią dotarcia do jak największej ilości informacji. W Arturze była ciekawość ludzi - mimo licznej grupy znajomych zawsze był otwarty na nowe kontakty. Umiał słuchać, rozmawiać, analizować problemy i radzić czasem w bardzo radykalny sposób. Był (a właściwie jest) dla mnie bardzo ważnym punktem odniesienia. Kiedy w wirze codzienności traciłam proporcje między tym co ważne a co nie, jednym zdaniem potrafił naprowadzić mnie na właściwą drogę. Artur miał bardzo mocno wyznaczone zasady, którymi się w życiu posługiwał, co nie przeszkadzało mu w okazywaniu dużej tolerancji na ludzkie słabości, które potrafił tłumaczyć w bardzo przekonywujący sposób. Kolejną cechą Artura, która dla mnie była przypuszczalnie najważniejsza, to jego lojalność wobec przyjaciół, bez względu na to czy byli jego Klientami, współpracownikami czy podwładnymi. Artura w moim życiu nikt nie zastąpi, był unikatem i jako takiego chce go w sobie nosić. Nie mogę już do niego zadzwonić, ale zawsze mogę z nim pogadać w swojej głowie i tego jego odejście mi nie zabrało i już nie zabierze.
Dorota Peretiatkowicz

Gryzoń
Ludzie z pasją wyróżniają się z tłumu. Artur miał ich sporo - maszyny do pisania, koleje, Gwiezdne Wojny i wiele innych. Ja zapamiętałem przede wszystkim jego zainteresowanie przyrodą. Moje ulubione drapieżniki polują na jego ulubione gryzonie, co powoduje oczywiste poczucie więzi. Z Wikipedii /fragmenty/: Nieświszczuk, zwany też pieskiem preriowym - rodzaj ssaka z rodziny wiewiórkowatych. Nieświszczuki zostały po raz pierwszy naukowo opisane w 1805 podczas ekspedycji Lewisa i Clarka. Są to nieduże, o zwartej budowie, kopiące obszerne nory gryzonie z krótką szczęką. Nazywane są "pieskami", ponieważ w chwili zagrożenia lub zainteresowania wydają odgłosy podobne do szczekania. Osiągają długość ciała 30 cm oraz długość ogona 10 cm. Waga ok. 1 kg. Są roślinożerne. Na wolności mieszkają w koloniach, nazywanych "miastami", które stanowią sieć płytkich tuneli i komór w których potrafi mieszkać nawet kilkanaście tysięcy dojrzałych i młodych osobników. Głównym autorem tego opisu jest Wikipedysta Gryzon. O sobie napisał: Z wykształcenia socjolog, zawodowo zajmuje się badaniami rynku. Prywatnie interesuje się fotografią, zabytkami techniki (koleje, stare samochody, radia ...) oraz udomowieniem pieska preriowego.
W mieszkaniu Artura poczesne miejsce w salonie zajmowała wielka woliera, w której mieszkał Stef - nieświszczuk, czyli piesek preriowy. Artur pasjonował się szczegółami jego biologii, metodami utrzymania, próbami hodowli i udomawiania. Aktywnie udzielał się na forach dyskusyjnych poświęconych tym sympatycznym zwierzakom, a także na Wikipedii. Stef często opuszczał swoje małe "miasto", traktując całe mieszkanie jako jego przedłużenie. Pieski są zwierzętami stadnymi, więc Artura i Anię uznawał za część swojej kolonii. Godzinami można obserwować jego zachowania, szczególnie że jego woliera przylega do wielkiego okna, a on żywo reaguje na to co dzieje się na ulicy. No chyba że jest zmęczony i śpi. W jednej z anegdot Artur opowiadał, że Stef wie które kable można gryźć, a które są pod napięciem :) Będzie mi się zawsze kojarzył z tym sympatycznym gryzoniem
Janusz Sielicki

Z wykształcenia socjolog. Od 1993 r. związany z badaniami rynku. Karierę badawczą rozpoczął w ARC Rynek i Opinia; następnie pracował w EEI Market Research i Ipsos. Od 2009 roku pełnił funkcje Research Unit Director w MillwardBrown SMG/KRC. Zajmował się badaniami rynku FMCG i usług - głównie telekomunikacyjnych i finansowych, zarówno B2C i B2B. Prócz pracy badawczej Artur był również cenionym szkoleniowcem, a także aktywnie działał w Polskim Towarzystwie Badaczy Rynku i Opinii. Zmarł nagle w wyniku udaru mózgu w Warszawie 21 maja 2011.
Pożegnanie
Artur zaczął z nami pracować na początku 2009 roku. Był wspaniałym, utalentowanym badaczem, szkoleniowcem, wykładowcą, wreszcie działaczem w organizacjach badawczych. Jednak przy takich okazjach, jak to pożegnanie do głowy przychodzą najczęściej wspomnienia prostych, codziennych sytuacji, zdarzeń, w których mieliśmy okazję Arturowi towarzyszyć i które w przyszłości pozwolą nam Go wspominać. Dla wszystkich Artur, przez swoją łatwość nawiązywania kontaktów, był kimś bliskim. Niewątpliwie jednak najbliżsi Arturowi w firmie są badacze z Jego Zespołu. Koleżanki i koledzy z Zespołu Artura spisali kilka wspomnień:
"Lubił rozmawiać, a może właściwie prowadzić dysputy. I to na każdy możliwy temat. Właściwie to nie pamiętamy, żeby były tematy, na które Artur nie miał czegoś do powiedzenia. Doceniali to nasi Klienci, którzy zawsze widzieli w nim partnera do rozmów. Czasem Artur dostawał słowotoku, ale mówił tak ciekawie, że szkoda mu było przerywać. Jednocześnie szanował swojego rozmówcę i potrafił słuchać.
Wiedział wszystko o wszystkim, taki człowiek renesansu. Czasem mówiliśmy o nim, że to chodząca encyklopedia. A jak czegoś nie wiedział, to zaraz coś wyszperał i podsyłał informacje zainteresowanym. Jak sam mówił miał bulimię wiedzy. I nie zatrzymywał tej wiedzy dla siebie, ale chętnie dzielił się nią z innymi.
Artur lubił włoską kuchnię, za chińszczyzną nie przepadał, smakosz wina i kawy.
Jego konikiem były też lokomotywy (parowe i elektryczne) oraz maszyny do pisania, które kolekcjonował. Samochody też go kręciły, zwłaszcza francuskie; miał z resztą dwa ciekawe i unikalne okazy.
Artur miał okazałą bibliotekę, a w niej mnóstwo wartościowych książek, które też chętnie pożyczał."
Jest jeszcze niezwykła pogoda ducha Artura. Faktycznie nie pamiętamy Artura wściekłego, nawet wówczas gdy miał do tego pełne prawo. A tym swoim spokojem, opanowaniem, wiedzą, o której wspomniały Jego koleżanki i koledzy z Zespołu dawał wszystkim ogromne poczucie bezpieczeństwa. W najtrudniejszych sytuacjach potrafił znaleźć właściwe rozwiązanie. I tego spokoju i pogody ducha Artura będzie nam bardzo brakować. Ale też niech Jego pogoda ducha i spokój pozostaną z nami, jako ciepłe wspomnienie. Arturze dziękujemy Ci za wszystko co nam dałeś, spoczywaj w pokoju.
Przyjaciele z Millward Brown SMG/KRC