fbpx
 
 
zapytajnik12
Newsletter Polskiego Towarzystwa Badaczy Rynku i Opinii Nr 12 (maj 2020)
zapytajnik12
Newsletter PTBRiO Nr 11 (marzec 2020)
 
 
 


zapiszsie

OK Doomer

OK, najpierw zajmijmy się może „słoniem w pokoju”. Jest to słowo na „K”, które wszyscy ostatnio powtarzają, odmieniają przez wszystkie przypadki i starają się je sobie jakoś przepracować. To nie jest zadanie szczególnie łatwe, a jeśli pomyślimy o całej fali stresu czy lęku, które mogą takim rozważaniom towarzyszyć, to robi się już wręcz niemiło. Nie martwcie się jednak, nie będziemy tu mędrkować o pandemii.

Wolne chwile spędziłem w ostatnim miesiącu na nadrabianiu zaległości w szlachetnej sztuce oglądania seriali pod kocem i grania w gry wideo do zdecydowanie zbyt późnych godzin nocnych. Nie będę udawać, że jestem ekspertem od „czarnych łabędzi” naszych czasów. Jedyny wniosek, jaki mam jest taki, że niektóre seriale lepiej obejrzeć, kiedy już wyjdą wszystkie odcinki, bo inaczej oczekiwanie może nas doprowadzić do niemałej frustracji.

Jeśli jednak myślicie, że uciekniecie z tym tekstem od problemów dzisiejszego, szalonego świata, to mam niestety złe wiadomości. Nie będziemy dziś mówić o pandemii, ale zajmiemy się tymi, których pandemia zachęciła do wyjścia z pieczar swoich umysłów i mrocznych zakątków Internetu. Zajmiemy się mindsetem, który, podobnie jak Incele, bywa toksyczny, ale - w przeciwieństwie do Inceli - rozwija się w ostatnich miesiącach w zawrotnym tempie. Dziś będziemy rozprawiać o Doomerach.

Doomer to stan psychiczny, filozofia, pogląd na otaczającą nas rzeczywistość i mem jednocześnie. Innymi słowy, swoją strukturą bardzo przypomina ostatnio omawianych Inceli. Incele jednak to grupa społeczna o dość dużym poczuciu przynależności. Doomerzy nie stają się Doomerami dla przynależenia do czegokolwiek; to bardziej forma nieprzyjemnej świadomości, która, tak jak obejrzenie wszystkich sezonów „Community”, zmienia perspektywę, przez którą patrzymy na świat.

Jak sama nazwa wskazuje (doom = zagłada, zguba), Doomer to osoba która przekonana jest, że obecny świat zmierza ku zagładzie i nie są podejmowane żadne kroki, które miałyby nas od tej zagłady odciągnąć. Jednak to nie ten stan myśli jest tutaj najważniejszy, a sposób w jaki Doomerzy dochodzą do tego apokaliptycznego wniosku.

Przygotujcie więc sobie melisę i zapalcie papierosa, bo drugi raz z rzędu zejdziemy dziś głęboko do piwnicy Internetu i wyciągniemy z niej wszystkie potwory czające się po kątach – oczywiście tuż po ogłoszeniach naszego sponsora :)


 
 

#1 Kongres w czasach zarazy

 
 

Koniec świata czy nie, Kongres Badaczy musi się odbyć! W tym roku odbywa się pod tytułem „Oswajanie niepewności” i postara się dać wam metodologiczny i intelektualny grunt pod nogami, w tych, jak by to nazwał sir Terry Pratchett - „ciekawych czasach”. A gdyby ktokolwiek z Was jednak odczuwał, że po ostatnich paru miesiącach nie ma już w sobie odrobiny weny twórczej, to nie obawiajcie się - potencjalnych tematów mamy naprawdę dużo więc wystarczy tylko któryś wybrać. Dla ułatwienia podsyłam ściągawkę zrobioną przez Historia i Media

tutaj

Więcej o Kongresie

 
 

 
 

#2 K20

 
 

Jeśli miałbym stworzyć listę najbardziej heroicznych ludzi w historii naszego świata, to zespół stojący na straży trendów K20 zająłby miejsce w pierwszej trójce. A to dlatego, że są to ludzie niestrudzeni w swojej misji, by naszą pospolitą rzeczywistość syntezować, rozkodowywać i opisywać w przystępny sposób. Na dodatek tego wszystkiego, w tym roku stanęło przed nimi wyzwanie szaleńca (któremu zresztą podołali), by wszystkie wcześniej ustalone trendy przemyśleć jeszcze raz, tym razem pod kątem zmiany świata, która właśnie dzieje się na naszych oczach.

Jakby tego było mało, cały format K20 został przeniesiony online, więc możecie spokojnie wziąć udział w festiwalu trendów, spotkaniach i szkoleniach, bez konieczności pozbywania się koca na plecach i kapci na nogach. A to wszystko na nowej stronie

Zespole K20 – salutuję Wam!

 
 

 
 

#3 Kolejna fala „zbadaja”

 
 

Jak co roku przychodzi czas na mały botoks branży badawczej w postaci wstrzyknięcia w nią świeżej porcji ambitnej młodzieży. Każdy z Was już chyba wie, czym jest konkurs Zbadaj.to, więc pozwolę sobie tylko zwrócić uwagę, że PTBRiO na stronie wydarzenia przedstawia wiele bonusów w związku z tegoroczną edycją, w tym:

 

  1. płatne staże/programy mentorskie,
  2. szkolenia od PTBRIO,
  3. udział w kongresie badaczy,
  4. 3-dniowy Boot Camp,
  5. networking,
  6. referencje mentorów,
  7. certyfikat uczestnictwa,
  8. grupa rekrutacyjna.

 

I rozumiem, że to są rzeczy ważne, ale dalej uważam, że PTBRiO nie potrafi jednak w marketing do młodych i nie umie mówić ich językiem, bo zapomnieli o najważniejszej rzeczy – koszulkach za uczestnictwo.

 

Jeśli więc jakaś młodzież czyta to wszystko, to komunikuję grzecznie, że dobre dropy lecą na zbadaju i można wyekspić niezłe itemki, jak ktoś jest szanującą się hajpbestyjką!

Szczegóły znajdziecie tutaj

 

 
 

 
 

#4 Debaty w czasie pandemii

 
 

Jeśli czegoś nas nauczyła ta lekcja natury jaką jest słowo na K, to tego, że bez innych ludzi wokół jest strasznie nudno. Warto więc rozmawiać, dyskutować i stawiać się w kontrze do innych. Jeśli rozmawianie jedynie z Waszym psem już się Wam znudziło, to dołączcie do cyklu debat, jakie PTBRiO organizuje od połowy kwietnia.

O tematach i terminach możecie przeczytać

tutaj

Mogę wam jeszcze tylko sprzedać newsa, że ponoć debaty cieszą się sporym powodzeniem i w planach jest utrzymanie tej konwencji, więc jest na co czekać 😊

 
 

 
 

#5 Newsroom

 
 

Newsroom to nowa inicjatywa, której celem jest gromadzenie informacji o ciekawych eventach, książkach czy publikacjach związanych ze światem badań i biznesu. Idea jest tutaj prosta – Wy wysyłacie info o ciekawych rzeczach a my publikujemy to na FCB PTBRIO i w Zapytajniku.

Tu warto zajrzeć:

Premiera książki dr Agaty Romaniuk „Zapalniki zmian. Jak projektować zachowania”, nad którą patronat objęło m.in. PTBRiO:

zapalniki

 
 

 
 


Świat, jaki znamy, uległ w ostatnim czasie dość znacznemu skomplikowaniu. Od miesięcy wszystkie media trąbią właściwie tylko o jednym temacie. Jestem absolutnie przekonany, że każdy Polak w chwili obecnej byłby w stanie popełnić przynajmniej 3-tomową powieść o słowie na „K” i każda z tych powieści zapewne byłaby trochę inną książką. Jesteśmy zalewani informacjami, danymi, statystykami i historiami „zwykłych ludzi”. Większość z tych informacji nie jest podawana nam w pozytywnym świetle. My, przestraszeni i zatroskani o nas i naszych bliskich, próbujemy zrobić to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni jako gatunek ludzki. Staramy się okiełznać chaos i wszystkie nowe dane, które poznajemy i które zamieniają naszą perspektywę, traktujemy bardzo poważnie, jak nowy odcinek ulubionego serialu, który trzeba koniecznie „nadrobić”.

Lubimy być na czasie, mieć poczucie kontroli nad naszą rzeczywistością, które możemy osiągnąć tylko jeśli sami czujemy, że wiemy już wszystko, co trzeba na dany temat.

Co jednak, gdy ta potrzeba wiedzy stanie się naszą małą obsesją? Co jeśli poznając wiecznie ewoluujący świat, zaczniemy skupiać się tylko na jego negatywnych aspektach? Kalendarz naszych małych i większych smart-urządzeń nie pomaga nam w tej kwestii - dziś pandemia, za tydzień recesja, a pod koniec miesiąca mamy jeszcze umówioną wizytę z kryzysem klimatycznym. Wygląda na to, że sporo pracy przed nami, jeśli chcemy uporać się z tym wszystkim i mieć w miarę spokojną starość.

Jednak nie da się pozbyć tego ciężkiego uczucia gdzieś u nasady żołądka, że to tematy ważne i zająć się nimi trzeba. Ale spokojnie, mamy przecież od tego ludzi, prawda? W tym właśnie tkwi problem – ludzie. Ludzie mają konta na Facebookach i Instagramach, chętnie dzielą się swoimi opiniami, a ci ważniejsi są nawet osobami publicznymi, które możemy śledzić my i setki tysięcy nam podobnych. To znacznie komplikuje sprawę, bo pod dość dużą lupą zawsze znajdą się rysy, które doprowadzą nas do przekonania, że to jednak nie jest to, co zamawialiśmy na Pyszne.pl.

Jednak w coraz większej części z nas, rodzi się poczucie, że ten cały projekt, w którym wszyscy bierzemy udział, jest zarządzany nie przez kompetentnego managera, a przez przestraszonego stażystę, który pierwszego dnia w pracy nagle znalazł się w największym „fuckupie” swojej kariery. Nie nadrabiamy, nie mamy nawet planu jak to wszystko nadrobić, a każdą próbę nadrabiania, która jest nam pokazywana, odczytujemy jedynie jako kolejny fasadowy mail od przełożonego, który próbuje jakoś zachować twarz i resztki pozorów profesjonalizmu.

Nagle słyszymy jak ciche nuty strachu zamieniają się w złość i gniew; ten odgrywa swój mroczny tenor aż opada z sił i ustępuje nierytmicznym i dokuczliwe głośnym dźwiękom bezsilności i frustracji.

Mniej więcej tak właśnie, drodzy Państwo, rodzi się dzisiejszy Doomer.

wykres

Doomer nie ma wieku (choć znacząca część ich populacji to ludzie młodzi, w okolicach 20 lat), płci czy rasy. Może być nim każdy. By zapisać się do klubu potrzeba jedynie chęci poznawania świata i wewnętrznej potrzeby dążenia do prawdy. Całe szczęście, wszyscy mamy to preinstalowane od urodzenia, więc każdy, jeśli tylko się postara, może zostać Doomerem.

Jednak zbyt długotrwałe wsłuchiwanie się w muzykę bezsilności i frustracji powoduje „uszkodzenie słuchu” u naszego bohatera. Nagle wyraźnej słyszy on już tylko dźwięki, do których jest przyzwyczajony. I powoli zaczyna tracić to, co tracić powinno się ostatnie – nadzieję.

No dobrze, ale może to tylko chwilowa utrata ducha? Trzeba nabrać trochę perspektywy, wyjść z siebie i stanąć obok, pomyśleć trochę naokoło pudełka. Może czas uciec w odmęty śmieszków i głupich filmików na YouTubie?

Włączcie na chwilę swojego Facebooka. Jest dość duże prawdopodobieństwo, że znajdziecie tam jakieś memy, śmieszne obrazki, czy fajne posty znajomych. Niestety Facebook jest trochę jak ostatnie sezony „The Office” – nierówny. Śmieszne treści przeplatają się tam z kolejnymi przykładami fejk newsów, złych informacji ze świata, kolejnych ludzkich dramatów i pazerności kapitalizmu.

Taki miszmasz świata humoru i świata newsów nie jest do końca zdrowy. Dla Doomera linie między dwoma rzeczywistościami zaczynają się zacierać - polityka staje się satyrą, a satyra zaczyna bezpośrednio zamieniać się w formę protestu politycznego. Taki dyskurs, podsycany algorytmami polecającymi, o których pisaliśmy już wcześniej, jest swego rodzaju „siedliskiem” Doomera. Zatracając się w nim, podobnie jak incele, zatraca się też całym wachlarzu negatywnych emocji i pretensji do bliżej niezidentyfikowanego „innego”. To znowu prowadzi do buntu, który nie ma właściwie ani jasnej przyczyny, ani jasnej metody ujścia.

Z podobnymi problemami boryka się też główny bohater filmu, który stał się swego rodzaju „biblią Doomerów”. To oskarowy „Joker” z tym aktorem, którego imienia nikt nie umie wymówić

Filmowy „Joker” stał się symbolem, którym często posługują się internetowi Doomerzy.. To postać doprowadzona za krawędź swojej bariery wytrzymałości. W obliczu przytłaczającego nieporządku, jaki widzi w świecie, zaczyna się z niego śmiać. To nie jest jednak ten dobry śmiech, jakiego możecie doznać oglądając serialową adaptację „Co robimy w ukryciu” na HBO. To śmiech bardzo głośny, bo jego zadaniem jest przykryć całą lazanię problemów i emocji.

To też śmiech, który ostatnimi czasy coraz częściej słychać w Internecie. Mimo, że Doomerzy nie mają jasno skrystalizowanego poczucia przynależności, to tak jak większość współczesnych dyskursów internetowych, tworzonych w dużej mierze przez ludzi młodych, komunikują się ze sobą za pośrednictwem memów.

doomer art

Powyższe zdjęcie to symbol Doomera.. Zazwyczaj ma obrazować przedstawiciela pokolenia millenialsów, którego katastroficzne wizje rzeczywistości w końcu doprowadziły do skrajnej depresji. Obok „Doomera” występują też inne postacie, które są tak naprawdę okrutnymi komentarzami społecznymi poszczególnych pokoleń. Mamy więc, dobrze już Wam znanego, „Boomera”, który jest nieświadomy zagrożeń lub nie chce zwracać na nie uwagi i wykazuje się jedynie błogą ignorancją i chęcią korzystania z życia. Jest też lustrzane odbicie „Doomera”, czyli pozytywnie nastawiony do życia „Bloomer” i - za młody jeszcze na bycie emo - „Zoomer”.

Wejście głębiej w świat Doomerskich memów to temat na dwa oddzielne „Zapytajniki”, więc jeśli chcecie o tych postaciach dowiedzieć się więcej, załączam filmik na YouTubie i link do opisu zjawiska.

https://knowyourmeme.com/memes/doomer

Doomerzy to dyskurs niezwykle szeroki i skomplikowany, z jednej strony swoją radykalizacją poglądów i stopniowo podsycaną rozpaczą przypominają Inceli. Jednak źródło ich smutku nie wywodzi się w 100% ze złudzeń i zakrzywionej wizji rzeczywistości. To w dużej mierze kolejny dyskurs, którego celem jest afirmacja buntu przeciwko społecznej rzeczywistości. To też dyskurs niebezpiecznie popularny, szczególnie teraz, kiedy media bezlitośnie wykorzystują obecną sytuację, by nabijać wyświetlenia kosztem zdrowia psychicznego swoich widzów, tworząc tym samym kolejne zastępy zestresowanych obywateli. Analiza takich zjawisk daje namcenną wiedzę o współczesnych nastrojach społecznych i politycznych. Co jednak ważniejsze, uświadamia nam też, że mamy do czynienia z kolejnym zjawiskiem, którego strukturę i schematy radykalizacji możemy zbadać i zrozumieć. Mam nadzieje, że ta wiedza da Wam nieco dystansu do dzisiejszej rzeczywistości

A jeśli ktoś z Was już teraz wie, że wśród Waszych wirtualnych znajomych kryje się gdzieś mały Doomer, to zamiast wchodzić z nim w dyskusję, proponuję podejście lekceważąco-sprowadzające na ziemię, jakie stosuje się w przypadku omawianego już tu wcześniej dyskursu o „Boomerach”. A jak uwolnicie już swoje wewnętrzne „Ok Doomer” w stratosferę Internetu, to ja jednak polecam wrócić pod koc i do Netflixa.





Krzysztof Domeradzki
PTBRiO

autor1