fbpx
 
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 878.
JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 883.
JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 882.
JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 881.
JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 885.
JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 889.
JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 892.
JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 893.
JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 899.
JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 896.
JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 894.
 
Newsletter Polskiego Towarzystwa Badaczy Rynku i Opinii Nr 1 (listopad 2018)
Newsletter PTBRiO Nr 1 (listopad 2018)
 
 
 

No więc tak,

zapiszsiepamiętacie taki film – „Into the wild”, lub po naszemu, „Wszystko za życie”? To historia Aleksandra Supertrumpa, człowieka, który zrobił sam siebie, człowieka, który wybrał się w podróż, by odkryć kim tak naprawdę jest, czego chce od życia i czego życie chce od niego.

Dla mnie to zawsze była historia przesytu – moment, w którym ktoś jest na tyle odważny by powiedzieć sobie szczerze: „Coś jest nie tak - Ze mną, ze światem, który mnie otacza oraz z przyszłością, która w tym świecie mnie czeka”.

Tak naprawdę trzeba mieć dużo odwagi, żeby zacząć uświadamiać sobie, że coś jest nie tak. Po pierwsze, samo w sobie nie jest to miłe uczucie, a po wtóre droga tuż po takim uświadomieniu będzie już tylko trudniejsza. Trzeba więc przybić piątkę każdemu, kto pokusi się na tę bolesną podróż ku samo-definicji.

Piszę o tym nie bez powodu… bo oto nadszedł czas, żeby przybić piątkę PTBRiO.

To nie był mój pomysł! Oni sami chcieli! Sami zobaczyli, że na mieście mówi się o nich trochę jak o instytucji wczoraj, trochę jak o ludziach, którzy lubią kręgi, szczególnie towarzyskie, a najszczególniej - swoje. To oni powiedzieli pierwsi: „A może czas już się otworzyć na coś nowego, zredefiniować kim jesteśmy, czego chcemy i jak chcemy stawiać czoło przyszłości”. W związku z tym podjęto już pierwsze kroki ku nowemu. Oczywiście najpierw to małe kroczki – tak jak Aleksander na początku filmu spalił swoje dokumenty i napisał na lustrze swoje nowe imię.

Jednym z tych pierwszych kroków dla PTBRiO jest „Zapytajnik” - czyli zupełnie nowa konwencja newslettera, z którą właśnie macie do czynienia. To, widzicie, będzie taki nasz mały skrót wszystkich fajności, które będą zachodziły w PTBRiO na przestrzeni kolejnych miesięcy. Pierwszą zmianą jest forma komunikacji – i oto przed Wami chyba pierwszy oficjalny newsletter zaczynający się od „No więc tak” (i jest to zabieg -nie bez powodu).

Występujemy tu (my wszyscy, Wy też) w roli profesjonalistów (sam pracuję w badaniach już przeszło 9 lat), ale przede wszystkim jesteśmy ludźmi, którzy chcą wiedzieć; znać szczegóły życia konsumentów, rozumieć znaczenie, jakiego nabiera Internet i jego subkultury, szperać w najdziwniejszych miejscach społeczeństwa i znajdować rzeczy, które sprawią, że krew w żyłach znów nam zabuzuje. Odkrywamy, rozkminiamy, tłumaczymy, komplikujemy i upraszczamy, odpowiadamy, ale przede wszystkim: lubimy pytać. Pytania to nasz oręż i zbroja. To one definiują „nas” - jako branżę, a ich umiejętne zadawanie definiuje „nas” - jako badaczy.

Po co nam więc newsletter, który tylko odpowiada? Który pozbawia nas kluczowej definicji nas samych? Oto idea stojąca za „Zapytajnikiem”. Chcemy w „Zapytajniku” nie tylko informować, ale w równej mierze zadawać pytania – trafne lub nie, innowacyjne lub banalne, mainstreamowe, albo takie, które obchodzą tylko garstkę z nas. Mimo wszystko będziemy pytać, bo to głód wiedzy napędza nas jako badaczy i najwyższy czas zacząć serwować porządne dania.

Dzisiaj mam dla Was pięć informacji i jedno pytanie. Zaczniemy od tego, co już dobrze znacie, czyli od starych, dobrych ogłoszeń społecznych.


 
 

#1 Po pierwsze, badacze to bestie inteligentne i trudno im tę wiedzę zatrzymywać dla siebie.

PTBRiO zaprasza więc na SZKOLENIA, dzięki którym zaspokoicie swój głód wiedzy i presję rozwoju.

A więc Tomek Dulnicz będzie jak Batman (wygląda trochę jak mściciel, na tym swoim zdjęciu) ratujący badania przed złymi kwestionariuszami. Jeśli macie trochę czasu 26 listopada to zostańcie jego sidekick’iem pod tym linkiem

Bartek Brach i Ania Mazerant będą bawić się trochę w „Paranormal Activity” i spróbują wymacać wszystkie fantomowe ciała firmy, a przy okazji odkryć też jej tożsamość. Na „Halloween” jak znalazł, więc 23 listopada weźcie sobie trochę cukierków i bez strachu dajcie się ponieść ich opowieści

 
 

 
 

#2 Oficjalnie ogłosić trzeba, że za nami kolejny Kongres,

czyli miejsce spotkań, pytań, odpowiedzi, gadania, picia kawy, jeszcze większego gadania, palenia szlugów jeden za drugim, prelekcji, no i oczywiście darmowego alkoholu na imprezie do rana

Jakże było fajnie, jakże mądrze! Zdecydowanym punktem kulminacyjnym był oczywiście łosoś podawany na obiad dnia pierwszego (wszyscy na karteczkach ocenili 5/5). Bardzo dobrze jak zwykle, wypadł też Reaserch Mix Party, ale pytani o zdanie uczestnicy zazwyczaj kazali mi iść w cholerę, bo boli ich głowa i na głupoty nie mają czasu. Mamy też w PTBRiO nowy slogan – „Pewnie o niepewności”, który został wyłoniony podczas RMP’owskiego konkursu. Moim zdaniem jest to slogan idealny, bo na pierwszy rzut oka brzmi bardzo mądrze, a na drugi rzut oka człowiek uświadamia sobie, że to kompletnie nic nie mówi. Takie slogany są najlepsze bo jako badacze wiemy, że „drugi rzut oka” to technika dawno już wymarła i nie ma się nią co przejmować.

Kiedy tylko opadnie pokongresowy kurz (a dokładniej 16 listopada), rozpoczniemy kolejny odcinek „Harrego Pottera i szkoły dla uzdolnionych badaczy”. To już XII edycja spotkań, na których adepci sztuk badawczych dowiedzą się o co właściwie chodzi z tym Consumer Intelligence. Każdy prawdziwy fan czarów z danych takiego wydarzenia nie przepuści

 
 

 

Czasami badania lubią zaszaleć i wejść w namiętny romans ze światem nauki. Relacja ta na Facebooku zostałaby zapewne oznaczona jako „to skomplikowane”… ale takie związki zwykle są również niezwykle lukratywne. Najnowszy odcinek „50 twarzy Kanta” możecie obejrzeć na żywo, na Uniwersytecie Jagiellońskim

 
 

 
 

#3 Publicis Media i 4P ponoć poszukują w Warszawie badaczy ilościowych

 
 

Zastanawiam się, czy znacie może jakiegoś?

Jeśli tak, niech zajrzy tutaj

 
 

 
 

#4 Każdy szanujący się badacz powinien mieć 3 rzeczy:

 
 

1. Rocznik PTBRIO 2018/2019

2. Dwie pozostałe rzeczy, na których wymyślenie zabrakło mi wyobraźni…

Nie martwcie się jednak, Rocznika na pewno nam nie zabraknie. Zamawiajcie swój pod tym adresem

 
 

 
 

#5 Mamy też listę najnowszych rekrutów,

którzy sercem, głową i nadgodzinami wesprzeć nas chcą w tworzeniu polskiej społeczności badawczej. Salutuje Wam wszystkim:

Kamil Sokołowski
DAKO

Avatar

Patrycja Prochera
Kantar

Katarzyna Kaliszewska
SAS Aktan

Avatar

Magdalena Tędziagolska
Research Eye

Stanisław Dzieduszycki
Carlsberg Polska

Tomasz Szynkowski
Rossmann

Justyna Stasiak
Symetria UX

Avatar

Aleksandra Smoter
Wavemaker

Avatar

Anna Piasecka
Kantar

Avatar

Daniela Jasińska-Kłoda
Research&Grow

Joanna Michałowska
J.S. Hamilton Poland

Avatar

Paweł Pawiński
Uniwersytet Wrocławski

Avatar

Maja Strzałkowska-Kominiak
Research&Grow

Małgorzata Poławska

Sylwia Kujawa
Spark and Mortar

Avatar

Aleksandra Gębarowska
GfK Polonia

Avatar

Zuzanna Chodyra-Piast
Santander Bank Polska

Krzysztof Majkowski
Publicis Media

Avatar

Anna Szymczak
Fundacja Digital Knowledge Observatory

Dominika Bęben
Alior Bank

Hanna Dropko

 
 

 
 
Przy okazji rozszerzenia naszego grona odkrywających, rozkminiających i pytających, chcielibyśmy zaprosić Was wszystkich do współpracy. Jak wiecie, dotychczas mieliśmy w PTBRiO wiele inicjatyw. Były i recenzje książek oraz filmów, i patronaty, i szkolenia, i (dawniej) wspomniane kółka wzajemnej adoracji. Ale ponieważ zmiana to proces (wszystko to proces, ale zmiana najbardziej), to potrzebujemy paliwa na jego trybiki. Dołączcie więc do wesołej drużyny cierpienia PTBRiO i pomóżcie nam zmieniać rynek polskich badań na lepsze (a przynajmniej ciekawsze). Czekamy na Was pod tym linkiem
I tym ostatnim newsem kończymy linkomanię informacyjną.

Czas więc na klucz programu,

czyli pytanie: „Into the wild” skończyło się nie najprzyjemniej dla głównego bohatera (jeśli ktoś nie oglądał do tej pory to jego wina, proszę mnie za spoilery do odpowiedzialności nie pociągać). Aleksander umarł w swoim magicznym autobusie, jako kolejna ofiara młodzieńczych pasji i inspiracji niepopartych wiedzą i doświadczeniem. Ciężko jest utrzymać te, często opozycyjne, nastawienia w swego rodzaju synergii. Dziś PTBRiO wyrusza w podobną podróż, ale wsparte zapleczem freaków, pełnych nie tylko pasji ale i doświadczenia. Chcemy zrobić trochę hałasu, chcemy być bardziej otwarci, mniej skostniali, chcemy szukać rzeczy fajnych i ciekawych, a nie tylko do bólu pragmatycznych i przydatnych korporacjom. Innymi słowy: tak jak Aleksander chcemy redefiniować swoją tożsamość zgodnie z tym co czujemy, na taką, za którą tęsknimy gdzieś w środku najbardziej. Ta decyzja powiązana jest ze zmianami, jednymi bardziej udanymi, a innymi mniej. Planujemy z czasem poszerzać „Zapytajnik” o nowe moduły (które będą odpowiadały dalszym zamianom w PTBRiO). Jednak głęboko wierzymy, że nie tylko struktura newslettera, ale przede wszystkim jego styl decydują o jego sukcesie (czyli o tym, czy właściwie komukolwiek chce się to czytać)

Stąd też dzisiejsze pytanie: Czy to, co przeczytaliście Wam odpowiada?

Jeśli tak, kliknijcie proszę w ten link

Jeśli nie, to jest link dla Was

PS: Wiem że to nie jest „prawilna” metoda badawcza, bo możecie klikać w te linki dowoli. Jeśli ktoś będzie mieć szczególnie silną potrzebę „bumpowania” lub „hejtowania” tego stylu to zapraszam serdecznie do spamowania któregokolwiek z linków. A za miesiąc zamieszczę pierwszą jego nową część naszego nowego newsletteru (oczywiście, że nie powiem jaką, na koniec każdego dobrego odcinka serialu musi być suspens!).




Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia za miesiąc


Wasz na zawsze Autor
Krzysiek Domeradzki

autor1

 
 
winieta2
Newsletter Polskiego Towarzystwa Badaczy Rynku i Opinii Nr 2 (grudzień 2018)
Newsletter PTBRiO Nr 2 (grudzień 2018)
 
 
 

Historia tu jest prosta:

zapiszsiemamy głównego bohatera – chłopczę, lat 28, o wdzięcznym imieniu Felix. Felix żyje sobie dość spokojnie w mieszkaniu na przedmieściach Londynu, ma dwa mopsy i jedną narzeczoną (z którą właśnie planują wesele). Felix, mimo sielankowego życia, jest postacią budzącą skrajne emocje (choć, jeśli mam być szczery, to mamy rok 2018 i WSZYSTKO budzi już skrajne emocje, więc to nie jest jakieś znowu wybitne osiągnięcie). Jednak bohater tej historii wybija się poza reguły, które dotyczą nas – śmiertelników; może więcej niż my, bo jego słowo potrafi zatrząsnąć światem.

Felix może nie żyje jak król (nie znajdziecie u niego ekskluzywnych aut i willi z basenem, mimo że mógłby kupić sobie takich kilka), jednak dla wielu ludzi jest królem, a przynajmniej obiektem kultu… albo nienawiści. Jedni Felixa nazywają wybawcą i mesjaszem, inni mówią o nim jako o błaźnie bez wyobraźni. Każdy szanujący się użytkownik Internetu czuje wewnętrzną, głęboko zakorzenioną potrzebę ustosunkowania się do istnienia Felixa. Felix jest bowiem youtuberem, a raczej pierwszym spośród youtuberów. Jako „PewDiePie” jest oficjalnie najchętniej oglądanym twórcą na naszej planecie. Pewnie zastanawiacie się dlaczego w ogóle zawracam Wam głowę 28-letnim youtuberem z drugiego końca świata? To bardzo dobrze, bo to jest ZAPYTAJNIK i to jego druga odsłona, a my tu pytania lubimy!

Łącznie około 3 osoby przeczytały pierwszy, pilotażowy odcinek „Zapytajnika” i wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że: „no może być, ale pewnie prędzej czy później się skiepści”. Chciałbym tu i teraz zapewnić, że tych oczekiwań nie zawiodę, i że traktuje je bardzo poważnie. Biorę się wiec bez ogródek do roboty, bo dzisiaj mam dla Was bardzo fajne pytania, ale zanim do nich dojdziemy muszę Was najpierw przeprowadzić przez 6 istotnych spraw, o których powinniście wiedzieć jako przykładni badacze.


 
 

#1 Po pierwsze – dzieci!

Każdy lubi dzieci (dobra, nie „każdy”, ale musiałem napisać „każdy” na potrzeby narracji). To się bardzo dobrze składa, bo PTBRiO z roku na rok stara się dostarczać świeże dzieci do największych firm badawczych jako tanią efektywną kosztowo i ambitną siłę roboczą! Mowa oczywiście o konkursie studenckim Zbadaj.to, którego następna edycja zbliża się szybciej niż ryba w galarecie i sałatka jarzynowa na Wigilii. Gdyby ktokolwiek miał wątpliwości, co do wzięcia udziału w konkursie - czy to jako student czy jako firma zapewniająca staż - to śpieszę te wątpliwości rozwiać. Sam bowiem byłem obiektem testowym pierwszej edycji Zbadaj.to i wiem, że bez tego doświadczenia moje życie nie byłoby teraz takie samo. Ze swojej strony mogę zapewnić, że materiał stażowy dostarczany przez PTBRiO jest materiałem najwyższej jakości. Co więcej, gdy jest dobrze podlewany i będzie miał odpowiedni dostęp do światła, to może Wam z niego wyrosnąć nawet badacz!

Idźcie więc i szerzcie dobrą nowinę, że niebawem otworzą się wrota zapisów i będzie można walczyć o tytuł laureata Zbadaja 2019 niczym w „Hunger Games”!

 
 

 
 

#2 Co badacze lubią jeszcze bardziej niż ambitną i tanią wydajną finansowo siłę roboczą?

 

Oczywiście TRENDY. Trendy to wspaniałe opowieści i wizje przyszłości, trochę tak jak u „Wróżbity Macieja”… z tym, że u nas jest zdecydowanie drożej i lepiej. PTBRiO przeszło w tym roku samo siebie i zrobiło trendy na bogato, prezentując kolejną już odsłonę projektu „K” czyli K18. Zapewne większość z Was wie, bo była konferencja i (z tego co słyszałem), była ona dobra i działo się tam dużo i nawet Wam się podobało. Ci, którzy nie mogli wpaść na czerwcową „konfę trendwatchingową” (wiadomo już, że to poważna konferencja, bo nazwa jest trochę po angielsku), mogą teraz bezproblemowo i na legalu pobrać sobie pełny raport

 
 

 
 

#3 Agata Romaniuk

 
 

Agata Romaniuk potrzebuje Waszej pomocy. Chodzi o to, byście w końcu przestali zapisywać się na jej szkolenia. Serio, to nie jest śmieszne tak kogoś prześladować; szczególnie kogoś, kto sam przyznaje, że lubi myśleć w bezpiecznych pudełkach i lubi uczyć innych jak to robić. A Wy wszyscy chcieliście się na to intymne spotkanie wbić w tak dużej ilości, że zabrakło miejsc!

W związku z tym postanowiliśmy dać Wam wszystkim jeszcze jedną, ostatnią szansę. Możecie zapisać się na dodatkowy termin szkolenia „Thinking inside the box” (ale tylko raz!). Chętnych zapraszamy tutaj

 
 

 
 

#4 Praca

 
 

Kiedy byłem brzdącem w wieku lat 17, trafiłem do gabinetu dyrektorki mojego liceum za podpalenie sali gimnastycznej (to historia na inny odcinek „Zapytajnika”, nie będę tanio sprzedawał skóry!). Pamiętam do dziś jak pani dyrektor spojrzała mi w oczy i spytała co ja chcę właściwie robić w życiu. Powiedziałem jej wtedy, że chce iść na studia z socjologii. Parsknęła tylko ironicznie i odradziła mi stanowczo ten wybór stwierdzając, że ona też poszła na studia z socjologii i nic jej to nie dało, a już na pewno nie pracę.

Jest to historia w 100% prawdziwa i dużo mówi o naszym systemie edukacji, ale dziś chciałbym skupić się na fakcie, że pani dyrektor nie miała racji – praca po socjologii jest i jest fajna.

Nie musicie mi wierzyć na słowo, ale uwierzcie IPSOSowi i PMI i ich nowym ofertom pracy pod tym linkiem:

 
 

 
 

#5 Zbliżają się święta

 
 

PTBRiO poprosiło mnie o napisanie kilku słów życzeń. Nic prostszego:

Inercyjny – czy innymi słowy „biernie poddający się czemuś” lub spokojny,

Parantela – „związek pokrewieństwa lub powinowactwa” lub - po naszemu - rodzina,

Wilaneska – czyli inaczej sielanka lub szczęście,

Misterium - czyli „średniowieczny dramat religijny o tematyce zaczerpniętej z Biblii lub z życia świętych i męczenników”, częściej rozumiane jako „święto”.

Mam nadzieję, że 4 słowa wystarczą (PTBRiO nie było zbyt konkretne w swoich wymaganiach co do tego punktu).

 
 

 
 

#6

 
 

Zanim zdradzimy ostatnie ogłoszenie, wróćmy na chwilę do Felixa, bo to jednak nieładnie coś zaczynać i zostawiać rozgrzebane. Głównego bohatera już znacie, ale żadna szanująca się historia nie poradzi sobie bez antagonisty. Na scenę wkracza więc T-Series.

T-Series to gigantyczna wytwórnia muzyczna, która tworzy przeboje do popularnych bollywoodzkich produkcji... a zważywszy na fakt, że Bollywood wypuszcza trzy razy więcej filmów w ciągu roku niż Hollywood, to sami możecie sobie wyobrazić skalę działania tej firmy.

T-Series nie spoczywa na laurach i zaczyna mocno wchodzić w Internet, a przede wszystkim w YouTube, na którym oficjalny kanał marki ma już 73 miliony fanów. w Indiach telefony komórkowe są sprzedawane niemalże taniej niż chleb, więc obserwujemy gigantyczny przyrost internautów z tego regionu. w efekcie staje się on mekką młodych twórców, którzy chcą się wybić poza (skostniałym już) rynkiem amerykańskim.

W efekcie T-Series miało już w październiku tego roku stać się najczęściej subskrybowanym kanałem na świecie. Innymi słowy: miało przejąć tron Felixa. „Miało” ma tu duże znaczenie, bo ta historia to opowieść o tym, dlaczego PewDiePie dalej jest numerem jeden.

Jeśli ktoś nie spędził ostatnich 2 lat pod kamieniem, to zapewne słyszał o coraz popularniejszych „dramach” internetowych. w dużym skrócie chodzi o publiczne waśnie różnych influencerów. Dramaty tego typu są nadzwyczaj chętnie śledzone przez widzów, przez co każda „drama” jest zazwyczaj szeroko komentowana również przez inne kanały YouTube’owe, które na jej popularności chcą zbić trochę zasięgu i subskrypcji.

W tym roku doszło do pewnych zawirowań w vlogosferze, bo duzi gracze na YouTube zaczęli dramy preparować, by podbić nieco własne wyniki. Dramy te były profesjonalnymi akcjami marketingowymi, za którymi stały duże pieniądze i duże sztaby doradców (osobom zainteresowanym tematem polecam poczytać o walce bokserskiej KSI i braci PAUL )

Felix sam spijał śmietankę na cudzych dramach (a raczej na kąśliwym ich wyśmiewaniu) więc postanowił, dla zabawy, zacząć traktować drepczące mu po piętach T-Series jako swojego osobistego rywala, z którym nie może przegrać. Zaczęło się od paru żartów i memów. Później powstał nawet oficjalny „disstrack”, czyli piosenka oczerniająca drugą stronę (która ma już 52 miliony wyświetleń).

PewDiePie jako pierwszy influencer na świecie spreparował dramę bez udziału drugiej strony (T-Series nie przejmowało się Felixem i, prawdę mówiąc, dalej się nim nie przejmuje). Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że w całej sytuacji nie chodziło o prawdziwą nienawiść i podżeganie swoich fanów do agresji, a wszystko miało mieć charakter parodii, jednak… jak to bywa w każdej łapiącej za serce historii, tak i tu, coś musiało pójść nie tak.

Gdy Felix zaczynał kąsać T-Series, posiadał około 65 milionów subskrybentów i wiedział, że nie ma szans jako pierwszy na świecie przekroczyć 66 milionów. Nie przewidział jednak jednej, bardzo ważnej rzeczy – siły własnego mema.

„Subscribe to Pewdiepie” stało się nie tyle hasłem samego kanału ale szerokozasięgowym trendem, w którym zaczęli brać udział nie tylko fani youtubera, ale także inni twórcy. Naprawdę trudno jest ogarnąć wszystko, co się stało przez ostatnie 2 miesiące, więc pozwólcie, że przytoczę tylko najważniejsze zdarzenia:

  • youtuber imieniem MrBeast wykupił billboardy, reklamy w radio i telewizji, a nawet banery we wszystkich toaletach w swoim mieście, by reklamować PewDiePie (wydając na to SWOJE pieniądze) a następnie spędził 11 godzin na streamie przez cały czas mówiąc w kółko „PewDiePie”)
  • haker TheHackerGiraffe włamał się do 50.000 drukarek na całym świecie i spowodował, że drukowały ulotki nakłaniające ich użytkowników do subskrybowania kanału PewDiePie
  • fani z całego świata przesyłają zdjęcia, gdzie w swoich miastach rozrzucają ulotki albo sami wykupują reklamy internetowe i billboardy, by nakłaniać do subskrypcji kanału Felixa
  • wykupiono nawet największy billboard na Times Square (tak, TYM Times Square), który pokazywał reklamę Felixa
  • ponad 100 różnych youtuberów (w tym sporo ze światowego top 10) wypuściło swoje wersje filmów wspierających i nakłaniających ludzi do subskrypcji
  • i najważniejsze: Felix nie zapłacił za to wszystko nawet grosika.

I wszystko fajnie, i wszystko śmiesznie, ale po co Wam, drodzy badacze, ta przedziwna historia?

Ja wiem, że jest koniec roku, więc i projekty i budżety gonią Was wszystkich, a do tego mamy jeszcze święta, więc człowiek spokoju nie może znaleźć ani w domu, ani w pracy. Przez to wszystko łatwo jest zatracić naszą wrodzoną ciekawość i czujność i łatwo przegapić w jak niesamowitych czasach przyszło nam żyć.

Oto mamy Święty Graal marketingu, gigantyczną akcję marketingową niekierowaną przez nikogo, a będącą czymś w rodzaju efektu zbiorowej świadomości ludzi prześcigających się w sposobach promocji jednej osoby; kampanię, która ma gigantyczny zasięg, i o której można przeczytać dosłownie wszędzie; kampanię, za którą promowana marka (w tym przypadku influencer) nie zapłaci ani grosza, ponieważ opłacają ją fani (a nawet rywale!).

PewDiePie jako pierwszy przekroczył 66 mln subskrybentów, potem jako pierwszy osiągnął wynik 70 mln, obecnie zbliżając się do 75 mln (i to wszystko w niecałe 2 miesiące). Wszystko to sprawia, że jest to najefektywniejsza kampania zachęcająca do subskrypcji, z jaką mieliśmy do czynienia.

To niesamowicie cenny dla nas case; szansa do analiz, opisów, rozkminek i dyskusji przy kawie. To też case, który rodzi wiele pytań:

  • Czy mamy do czynienia z nowym formatem reklamowym o odwróconej strukturze?
  • Kiedy drama marketing ze Stanów przyjdzie także do Polski?
  • Jak z tego case’u mogą korzystać duże marki?
  • Czy to, co teraz dzieje się w Internecie, zmieni w przyszłości sposób, w jaki marki będą się komunikować, przynajmniej w sieci?
  • Czy powinniśmy jeszcze raz odkurzyć temat memów i doszukiwać się w nich czegoś więcej niż tylko śmiesznych obrazków i ukrytych kodów kulturowych?

Jestem bardzo ciekaw odpowiedzi na te pytania i wiem, że case Felixa to tylko jeden z niezliczonych przykładów tego, co potrafi zdziałać współczesna kultura Internetu.

Dlatego na koniec chciałem Was wszystkich zaprosić na jeszcze jedną, znaną Wam zapewne imprezę. Cyber rusza niebawem ze swoim „nawoływaniem do papierów” i szuka ludzi, którzy w podobnych historiach widzą niesamowity potencjał i skarbnicę wiedzy.

Jeśli więc czujecie, że jest jeszcze w Internecie więcej takich case’ów, to obserwujcie fanpage PTBRiO i bądźcie czujni na maile z zaproszeniem, a potem łapcie za klawiatury i zgłaszajcie się ze swoimi opowieściami na następną edycję Cybera.



I mały PS na koniec: styczniowy „Zapytajnik” może ukazać się pod koniec stycznia lub na początku lutego. Mam nadzieje, że mi wybaczycie, ale każdy musi kiedyś iść na urlop a tak się złożyło, że mój wypada właśnie w styczniu. Obiecuje, że przywiozę Wam coś ładnego na 3 odcinek

Krzysiek

autor1

 
 
źródło: Youtube.com
winieta2
Newsletter Polskiego Towarzystwa Badaczy Rynku i Opinii Nr 3 (styczeń 2019)
Newsletter PTBRiO Nr 2 (grudzień 2018)
 
 
 


zapiszsie

Jest 6 grudnia 2018. Pół świata obchodzi właśnie mikołajki, ale Internet ma inne plany na ten dzień. Zaraz ma bowiem rozpocząć się afera, która rzuci cień nawet na wściekłą i zajadłą wojnę na subskrypcje PewDiePie i T-Series . Na pierwszy rzut oka to dzień jak co dzień – gdzieś świeci słońce, gdzieś pada deszcz (umówmy się… sprawy pogody dla środowisk wirtualnych nie są tak istotne). Jednak pośród tej otoczki normalności dało się usłyszeć coś zupełnie nowego. Setki milionów palców wściekle wędrujących po klawiaturach komputerów i po ekranach smartfonów. Niekończący się szum jednej z największych fal hejtu, jaki miał się wylać od dawna. A na ustach, w myślach, w komentarzach ich wszystkich było tylko jedno słowo: „Rewind”.

YouTube Rewind jest tworem niezaprzeczalnie kultowym. To coroczne podsumowanie najważniejszych trendów, najpopularniejszych artystów i największych wydarzeń na całej platformie. To celebracja wyjątkowej społeczności i podziękowania jej twórców. To też próba pokazania światu jaki YouTube chce być, lub może dokładniej: jak chce być postrzegany. Tradycja tworzenia kolejnych odsłon Rewind powstała od skromnego filmu w 2010 roku i rozrosła się w ciągu niespełna dekady do wielomilionowych superprodukcji na miarę Hollywood. Każdy Rewind jest unikatowy, ale tak się składa, że żaden nie dorównuje sławą ostatniej edycji, czyli podsumowaniu roku 2018. YouTube Rewind 2018 to bowiem najbardziej znienawidzony film w historii całego Youtuba – a to mówi naprawdę wiele.

15 milionów „łapek w dół” zadecydowało o losie ostatniej odsłony Rewinda. Powód? Od jakiegoś czasu na YouTube działa system reklam, którego algorytm promuje tylko filmy politycznie poprawne. To oczywiście bezpośrednio dotyka setki tysięcy twórców, którzy czasem lubią przekląć albo porozmawiać na bardziej kontrowersyjne tematy. A jak zapewne pamiętacie z ostatniego odcinka „Zapytajnika”, kontrowersyjne tematy (zwane też „dramami”) to chleb powszedni widowni Youtuba, która ceni sobie przede wszystkim autentyczność, nawet jeśli ta czasami wymaga pójścia pod prąd.

Ostatni Rewind przelał jednak czarę goryczy, jaka narastała między platformą, a jej społecznością. YouTube w duchu brand safety postanowił bezpiecznie ominąć niebezpieczne tematy skupiając się na twórcach bardziej stonowanych i przystępnych dla wszystkich. Dodatkowo, po raz pierwszy pojawia się w zestawieniu też oddzielny segment poświęcony ważnym inicjatywom społecznym jak zaburzenia psychiczne czy zmiana definicji kanonu piękna. Ale nie w tym wszystkim tkwi problem, szkopuł czy „fakap”. Nie to tak naprawdę gryzie miliony osób ciskających agresywnymi komentarzami. Tym wszystkim internautom chodziło o to, że całość ostatniego Rewinda jest w bardzo jasny sposób skierowana do reklamodawców, a nie odbiorców platformy. To reklama YouTuba, a nie jego społeczności – i to właśnie tę społeczność tak zdenerwowało.

I pewnie zastanawiacie się dlaczego znowu piszemy tu o YouTubie? Bo mam jeszcze parę pytań w tej kwestii do zadania, a gdzie nie zadawać ich dociekliwej niż w Zapytajniku?! Ale zanim przejdziemy do deseru, czas na danie główne - garść informacji i szczypta ogłoszeń!


 
 

#1 Metaankieta czeka właśnie na Was!

Badający się nawzajem badacze to temat godny przynajmniej kolejnej części „Incepcji”, ale że nikt oprócz naszej branżowej garstki nie zapłaciłby złamanego grosza za obejrzenie takiego „dzieła”, to pozostają nam tylko badania branży badawczej jako takie, czyli metabadania!

W marcu rusza kolejna edycja badania PTBRiO/ESOMAR, którego celem jest ustalenie stanu rynku w danym roku. Nie wyobrażam sobie, by jakakolwiek szanująca się firma badawcza nie zgłosiła się do tak zacnej inicjatywy, więc nie będę tu nikogo zachęcać, a tylko zostawię adres mailowy, pod którym czekamy na wasze zgłoszenia: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.mail

 
 

 
 

#2 W styczniu do PTBRiO dołączyła Natalia Jaworska

… I to jest właściwie całość notatki, jaką dostarczyło mi PTBRiO w tym temacie. Natalio, w imieniu całego Towarzystwa (i trochę na potrzeby zapełnienia akapitu) chciałem Cię serdecznie przywitać w naszym nowym, dynamicznie zmieniającym się stowarzyszeniu. Dla tych z Was, którzy nie znali wcześniej Natalii, śpieszę donieść, że przede wszystkim zastrzegła ona sobie swój profil na Facebooku, co jest zabiegiem bardzo mądrym (Natalia ukończyła UW i polsko-japońską szkołę technik komputerowych), bo nie pozwala mi na dalsze szperanie w jej życiorysie. Natalia ma jako zdjęcie profilowe ustawionego fajnego misia na żurawiu i mamy 4 wspólnych znajomych.

 
 

 
 

#3 Kultura, głupcze!

 
 

Jeżeli zapytacie studenta Socjologii: „jaka jest definicja kultury?”, to najprawdopodobniej rozpłacze się on na miejscu i zapadnie gdzieś w siebie. Kultura to nie tylko problematyczna bestia do zdefiniowania, ale też źródło innowacji dla marki – tak przynajmniej twierdzi Paulina Goch-Kenawy, która chętnie opowie Wam o temacie więcej (i może podzieli się paroma definicjami) na swoim szkoleniu, na które zapisać się możecie tutaj

 
 

 
 

#4 Wspominałem już o CyberTransformations?

 
 

Coś chyba było w poprzednim newsletterze, ale jakby ktoś z Was przegapił, to pragnę tylko poinformować, że zgłoszenia już napłynęły, a Rada ciężko pracuje nad ustaleniem ostatecznego kształtu programu. Oczekujcie swoich zwycięskich prezentacji niebawem na tej stronie

 
 

 
 

#5 Praca szuka człowieka

 
 

Danae szuka jakiegoś uzdolnionego specjalisty do spraw badań i analiz, a s360 poszukuje speca od „insajtów” Ostrzegam tylko, że HR-owcy z Danae w swoim ogłoszeniu zaznaczyli, że od kandydata oczekują „przyjaznego nastawienia do ludzi i świata”. Osobiście uważam to za bardzo niesmaczny żart - żyjemy w końcu w Polsce!

 
 

 
 

#6 Nowość na rynku szkoleniowym

 
 

Gdybyście nie wiedzieli co zrobić z wolnym czasem 6 lutego, to polecam zabrać rodzinę i znajomych na jakiś fajny show, najlepiej do Klubu Komediowego. Tak się szczęśliwie składa, że akurat wtedy, nie kto inny, jak sama Dominika „Tygrys Biznesu” Maison będzie prowadzić spektakl iście hybrydowy i lecząc wasze dusze śmiechem, zapełni także umysły wiedzą o technologiach i social media. Jest to wielce intrygujące przedsięwzięcie, przeto nie pozostaje mi nic innego, jak tylko gorące polecenie kliknięcia w poniższy link i przekonanie się, o co chodzi

PS: Mogę też zdradzić, że to nie ostatni raz, kiedy słyszycie o Klubie Komediowym! Już w marcu PTBRiO rozpocznie tam zupełnie nowe i bardzo przez wszystkich wyczekiwane formaty spotkań. Niestety nie wolno mi na razie zdradzać nic więcej!

 
 

 
 

#7 Potrzebne wsparcie!

 
 

I jeszcze na koniec małe auto-ogłoszenie. Czas ten nasz cały „Zapytajnik” rozhuśtać nieco mocniej informacjami nie tylko bezpośrednio wywodzącymi się od PTBRiO, ale też z całej branży. Dlatego bardzo gorąco zachęcam wszystkie firmy badawcze do dzielenia się różnościami i nowościami, jakie mają obecnie na tapecie. Pokażmy, że jesteśmy dynamiczną i pomysłową bandą ludzi, że pomysłów (i to dobrych) mamy dużo i że warto się nimi chwalić.

Nowości i informacje, które chcielibyście, by znalazły się w przyszłych odsłonach „Zapytajnika” wysyłajcie tutaj Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.mail

 
 

 
 

A teraz z powrotem do naszego Rewinda…

 
 

YouTube stoi w ogniu. Tłum wściekłych użytkowników z pochodniami i widłami domaga się głów. I jak tu sobie poradzić z takim scenariuszem? Od jakiegoś już czasu, pracując w KANTARZE, zdarza mi się rozmawiać o szeroko pojętym „Digitalu”. Cały nasz zespół za priorytet obrał sobie szkolenia, szczególny nacisk kładąc na jakość komunikacji marki online. Niejednokrotnie podczas takich spotkań pojawiają się dwie kwestie bardzo ważne dla współczesnych marek:

Brand equity – czyli wizerunek marki, jaki ma ona w oczach swoich klientów i który powstaje poprzez komunikację marki.   Brand safety – czyli bezpieczne otoczenie komunikacyjne dla marki, lub prościej: by reklamy, powiedzmy „POLINu”, nie pojawiały się może przed antysemickimi filmami skrajnych neonazistów.

Między tymi dwoma obszarami musi panować swego rodzaju synergia; trudno bowiem o to, by jeden miał się dobrze bez równie sprawnej formy drugiego. Jednak coraz częściej mamy też do czynienia z sytuacjami, w których próba wpłynięcia na wizerunek marki powoduje kryzys, lub wręcz sprawia, że traci ona kontakt ze swoją publicznością. System reklamowy YouTuba oparty na programmatic’u (automatyczne przydzielanie powierzchni reklamowej w oparciu o dane pobierane z „ciasteczek” przeglądarki) mający stać na straży brand safety marki powoli, ale sukcesywnie doprowadził do odizolowania jej od własnej społeczności i podkopania jej brand equity. Oczywiście to wszystko stało się nie bez pomocy tłumów rozwścieczonych internautów, którzy już od początku wprowadzenia tego systemu, mocno krytykowali jego założenia i ostrzegali przed skutkami, których teraz jesteśmy świadkami.. Lub prościej, idąc za słowami nieocenionej korektorki i dobrego ducha „Zapytajnika” Aleksandry Smoter : „chodzi o to, że będąc NAWET takim wielkim YT nie możesz myśleć, że uda Ci się zapakować de facto twórców twojego contentu w pudełko z wielką różową kokardą i napisem „brand safety” i wręczyć bezceremonialnie swoim reklamodawcom… a wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie! A sam YouTube stoi przed wyzwaniem pogodzenia brand safety z brand equity (autentycznością głównie!), a tegoroczny rewind obnażył to, że YT jeszcze nie umie w godzenie safety i equity” Dziekuje Ola

Sam Rewind i jego struktura wywołały jednak jeszcze jedną wyraźnie wybrzmiewającą opinię odnoszącą się do kolejnego, bardzo ciekawego zjawiska – „Woke economy”.

Słowo „Woke” jest pojęciem pejoratywnym i powstało jako kolejny już epitet dla określania tego złego i niedobrego „pokolenia Z”, które wszystko psuje i jest winne 99% kataklizmów na świecie (przynajmniej według mediów, których redaktorami naczelnymi są przedstawiciele pokolenia X , co jest oczywiście czystym przypadkiem).

Być „Woke” to być osobą, która ślepo podąża za trendami, ale nie w modzie czy muzyce, a w szeroko rozumianych problemach społecznych. Innymi słowy, to popieranie dobrych inicjatyw społecznych, ale w płytki i nieprzemyślany sposób, zdradzający pretensjonalność. „Woke economy” to natomiast różnego rodzaju próby wykorzystania tego naiwnego podejścia do poważnych problemów poprzez promowanie własnych marek lub zbijanie kapitału medialnego. Nie tylko omawiany tutaj YouTube spotkał się z falą podobnej krytyki. W 2017 roku Pepsi strzeliło ogromną gafę ze swoją reklamą z Kendall Jenner, w której modelka dzięki puszce napoju odważyła się wziąć udział w proteście. Tylko, że reklama nie wyjaśniła po co właściwie ten protest, przeciwko komu buntują się jego uczestnicy i co zmienia w tym wszystkim postać pani modelki. Całość potraktowano właśnie jako tanią próbę zbicia kapitału na problemach społecznych, poprzez spłycanie ich do poziomu flashmobów. Podobnie sytuacja kształtuje się też w przypadku ostatniej, skrajnie ocenianej reklamy Gillette. Nowy spot mocno nawiązujący do ruchu „meeto” z ubiegłego roku starał się zwrócić uwagę mężczyzn na problem tak zwanej „toksycznej męskości” jednak sama konstrukcja spotu była na tyle chaotyczna, że została odebrana przez wielu klientów marek jako atak i generalizację całej płci niepięknej. Marka, właśnie poprzez próbę redefinicji swojego brand equity, najprawdopodobniej przechodzi teraz przez niemałe piekło na ziemi.

Innymi słowy: nie ma lekko taki brand manager, który z żaglami pełnymi pomysłów chciał wpłynąć na wody 2019 roku. Przed nim, jak i przed nami, wiele pytań o to, jak łączyć ze sobą brand equity i brand safety oraz jak przy tym wszystkim uniknąć bycia „Woke”? No i czy te wszystkie „kejsy” będą w stanie pomóc innym markom w przyszłości?



Jedno jest pewne - przed nami naprawdę ciekawy 2019 rok!

Krzysztof Domeradzki
PTBRiO

autor1

 

 

 

 

 

 

 
 
Newsletter Polskiego Towarzystwa Badaczy Rynku i Opinii Nr 6 (kwiecień 2019)
Newsletter PTBRiO Nr 6 (kwiecień 2019)
 
 
 


zapiszsie

W tym numerze „Zapytajnika” podejmiemy się bardzo niewdzięcznego zadania. Zadamy sobie jedno, bardzo, bardzo ciężkie pytanie, na które postaram się tu odpowiedzieć, jednocześnie nie ośmieszając się może totalnie w oczach szanownej branży.

Pytanie brzmi bardzo trywialnie – czym jest Minecraft?

Tak, tak, zdaje siebie sprawę, że mamy 2019 rok i każdy z Was wie czym jest Minecraft (a przynajmniej tak Wam się wydaje). Jeśli macie pociechy, to zapewne wcześniej czy później zdarzyło się Wam spotkać z tą szalenie popularną, panującą na rynku już 10 lat grą wideo. Dodatkowo, jeżeli moja wiedza o świecie (a szczególnie o świecie badawczym) mnie nie myli, powinniście uważać Minecrafta za grę komputerową, w której dzieciaki, czy nastolatki mogą budować sobie domy, zdobywać surowce i walczyć z potworkami.

Dzisiaj obalę wszystkie Wasze dziecinne wyobrażenia o Minecrafcie i zejdę z Wami głęboko w odmęty ludzkiej natury. Żeby jednak to zrobić, najpierw musimy się zająć największym problemem, jaki stawia nam ta gra – jej skalą. Nie będziemy tu dyskutować o grze jako takiej, ale skupimy się na malutkim jej wycinku: na jednym serwerze, jednej rozgrywki Minecrafta – na serwerze 2b2t, tj. najstarszym serwerze typu „anarchia”, który funkcjonuje od 2011 roku. Serwery „anarchia” nie są bardzo popularne, ich natura jest bowiem zbyt nieprzewidywalna i chaotyczna. Na „anarchii”, jak sama nazwa wskazuje, gracze mogą robić wszystko. Można używać cheatów, nadużyć kodów, można zabijać innych graczy i niszczy wszystko, co w zasięgu wzroku. Innymi słowy, „anarchia” to odwzorowanie naszego świata, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone, a jedynym ograniczeniem jest moralność jednostki. 2b2t funkcjonuje w tym stanie od 8 lat i przez te 8 lat był on też jednym z największych eksperymentów społecznych, jakie widział nasz świat.

Pierwsze 2 lata są zamazane; to czasy „przed Youtube’m”, więc nie mamy wielu relacji z wczesnej historii serwera. Nie było jeszcze oficjalnych gazet i radia 2b2t, nie istniały dziesiątki historyków, którzy spisują każde możliwe zdarzenie i pieczołowicie archiwizują wszystko, co dzieje się na 2b2t. Wiadomo tylko, że pierwsze miesiące były ciężkie. Najważniejszym miejscem na serwerze jest tak zwany „spawn” – czyli centrum mapy, gdzie nowo logujący się gracze zaczynają swoją przygodę. „Spawn” zostaje doszczętnie zniszczony w ciągu pierwszych paru dni funkcjonowania serwera. W okolicy nie ma jedzenia ani surowców, pozwalających przetrwać nowym graczom. Jednocześnie serwer jest mocno promowany na 2 forach internetowych – 4chan i facepunch, które były wtedy największymi ogniskami internetowej kultury, jakie znała sieć. Dlatego, właśnie mimo (ale i ze względu na) trudności, graczy na 2b2t wciąż przybywało. Z czasem zaczęły tworzyć się społeczności, gildie oraz drużyny, których celem było tworzenie i/lub niszczenie nowych budowli. Niestety nie mam tu miejsca i czasu, by opisywać całą historię tego unikalnego serwera. Nie martwcie się jednak, historycy 2b2t to potężna instytucja i wykonali za mnie tę część roboty – zobaczcie sami.

server

Ciężko to wszystko ogarnąć, prawda? Przyznajcie, kto poczuł się podobnie, jak podczas oglądania pierwszego odcinka „Gry o Tron” bez czytania książek? Zapędziłem się jednak, a muszę jeszcze zmieścić newsy o PTBRiO! A więc przerwa i dzisiaj będę się streszczać – mamy w końcu poważny temat na wokandzie.


 
 

#1 Jest nas więcej (znowu)

 
 

Czyli kolejnych 7 wspaniałych dołączyło do PTBRiO:

Avatar

Aleksandra Grzebyta
Żabka Polska

Avatar

Marcin Hinz
ABM

Avatar

Pawel Kowalski
Uniwersytet Łódzki

Avatar

Paweł Laskowski
Polskie Badania Internetu

Avatar

Magdalena Łukasik
Stowarzyszenie WIOSNA

Avatar

Joanna Przybylska
Nesperta

Avatar

Magdalena Sosna
GFK Polonia

Serdecznie gratulujemy!

 

 
 

#2 Jak ludzie są, to i praca się znajdzie

A dokładniej możecie ją znaleźć w tych firmachmail

 
 

 
 

#3 Budżet partycypacyjny po raz trzeci.

 
 

Tak, najwyraźniej PTBRiO brzydzi się pieniędzmi, bo 3. raz już chcą, bym Wam przypomniał o Budżecie Partycypacyjnymmail Zmiłuj się ktoś i zgarnij te 25K, bo nie chce mi się już o tym pisać!

 
 

 
 

#4 i szkoleń kupa!

 
 

1. Patrycja Szymańska i Monika Marzęda-Mielec za to pokażą Wam, jak z miliarda stron transkryptów wyciągnąć to, co Klienci lubią najbardziej – solidne i rzetelne wnioski. Jeśli chcecie stać się paladynami 20levelu mistrzostwa badań jakościowych, to dziewczyny służą pomocą!

 
 

2. Bartek Brach i Ania Mazerant to już takie nasze małe duo psychoanalityków. Nie martwcie się, nie czeka Was jednak kozetka i rozmowa o problemach z ojcem. Ten duet bada tożsamość dużych marek

 
 

3. Z Agą Romaniuk możecie znowu nauczyć się myślenia w pudełku dzięki kolejnej edycji jednego z najpopularniejszych szkoleń, jakie Szarotki 11 miało przyjemność gościć. Jeśli chcecie przyjść, to się zapisujcie, bo to ostatni termin w tym roku.

 
 

 
 

#5 Odbył się CyberTransformations.

 
 

I kurczę, przyznam szczerze – było naprawdę dobrze! Słowo daję, nie zasnąłem na żadnej prelekcji, a parę z nich nawet trafiło prosto do mojego serduszka. Moimi osobistymi zwycięzcami Cyber byli Piotrek Bombol i Kasia Stąpór, którzy w końcu zaczęli przedstawiać Fortnite nie jako grę, ale miejsce w którym wychowują się Wasze dzieciaki (co było moją inspiracją dla tematu tego newslettera). Do tego Ania Rzeźnik zrobiła naprawdę fajne badanie wśród TikTokowej młodzieży... i nawet podzieliła się nim – za darmo! Dobrze widzieć, że zdarza nam się skupiać w branży nie tylko na hajsie i korporacjach, ale też na społeczeństwie i zmianach, jakie w nim zachodzą. W dłuższej perspektywie, wydaje się to być kierunkiem bardziej lukratywnym. Mógłbym tu jeszcze powymieniać parę świetnych prezentacji o AI i Asystentach Googla oraz o epistemologii cyfrowej, ale niestety czeka na nas 2b2t. Innymi słowy: jeśli ktoś nie był na Cyber to jest gapa! Pamiętajcie, że jedynym sposobem, by zmyć z siebie ten wstyd, jest pojawienie się na nadchodzącym Data Driven Decisions!

 
 

 
 

Mijają lata, a społeczność i kultura 2b2t zaczyna się krystalizować. Serwer dla wielu graczy staje się symbolem dualizmu ludzkiej natury – niekończącym się cyklem kreacji i destrukcji. „Spawn” dalej jest zniszczony i w związku z tym jedynie najbardziej doświadczeni gracze są w stanie na stałe osiedlić się na 2b2t. Dzięki ich umiejętnościom na serwerze co chwilę możemy odnaleźć prawdziwe dzieła sztuki. Są tu artyści, którzy setki godzin poświęcają na tworzenie ogromnych obrazów, są architekci, którzy projektują i budują ogromne katedry, zamki i monumenty. Są eksperci od technologii, którzy naginają silnik gry, by tworzyć ogromne, zautomatyzowane fabryki, które generują surowce i jedzenie potrzebne dla rozwoju powstających miast i kreacji. Każdy z tych tworów potrzebuje planowania, zebrania surowców i nieskończonych godzin pracy graczy. Każda z tych budowli może też runąć w jednej chwili. Na jednego „twórcę” przypada bowiem jeden „żałobnik” (ang: griefer), czyli gracz, który chce tylko niszczyć cudzą twórczość. Żałobnicy działają samotnie lub w grupach, odnajdując bazy innych graczy i obracając ich prace w pył oraz zabijając twórców. Dlaczego więc twórcy dalej rozkwitają na serwerze? Właśnie dzięki poczuciu zagrożenia i ulotności, jakie dostarczają żałobnicy! Nic tu nie jest wieczne, nic nie jest święte, dlatego każdy budynek i każdy posąg jest wyjątkowy. By jednak opóźniać proces destrukcji, gracze oddalają się coraz bardziej od środka mapy, chowając swoje kreacje przed oczami innych. Mapa 2b2t jest ogromna. I mówię to naprawdę poważnie. Jeśli chcielibyście piechotą przejść od jej centrum do krawędzi, zajęło by to Wam, bagatela, 968 godzin. Całość mapy ma 900 milionów kilometrów kwadratowych (dla porównania, powierzchnia naszej planety to 510 mln km2). Do tej pory gracze 2b2t odkryli dokładnie 0,00005% powierzchni, którą mają do dyspozycji. Ogrom tego areału powoduje, że poszczególne grupy użytkowników zaczęły łączyć się w zespoły konserwujące i budujące kolej skracającą czas podróży na kraniec mapy do… maksymalnie 60 godzin. Te grupy są uważane za nietykalne, ponieważ nawet „żałobnicy” chcą móc dowolnie poruszać się po tak ogromnym terenie.

Tak jak rośnie liczba budowli i historii za nimi stojących, tak też rośnie zapotrzebowanie archiwizacji tego wszystkiego. Powstają więc kasty historyków i muzeatorów, inwentaryzujących największe osiągnięcia serwera i mapujących je w postaci stron internetowych, kanałów YouTube czy gigantycznych muzeów w podziemiach mapy lub na oddzielnych serwerach. Kolejnym ważnym elementem silnie wpływającym na losy serwera są „wtargnięcia” (ang: Incursion). To gigantyczne zdarzenia na serwerze, w których ogromne grupy graczy (najczęściej złożone z kilku różnych kast, czy gildii) decydują się zjednoczyć na określony czas, by przejąć totalną władzę nad serwerem (a więc nad „spawnem”) lub żeby osiągnąć inny, konkretny cel. W całej historii 2b2t doszło do 7 „wtargnięć”. Pierwsze trzy miały na celu przejęcie kontroli nad „spawnem”, jednak czwarte było zupełnie inne i przez wielu uważane jest za najważniejsze. Widzicie, te wszystkie dzieła sztuki, jakie postały na 2b2t, oraz jego niesamowita historia zwróciły w końcu uwagę coraz bardziej popularnego YouTuba i jego YouTuberów. Zaczęły powstawać filmy i artykuły o 2b2t; serwer stawał się przez to coraz bardziej popularny i nie był w stanie pomieścić wszystkich graczy, którzy chcieli na niego wejść. Stali bywalcy 2b2t postanowili coś z tym zrobić. Setki graczy jednoczyło się pod wspólnym sztandarem i - niczym Avengersi w ostatnich filmach z uniwersum Marvela - zaczęli masowo walczyć i zabijać ciekawskich turystów. Powód był prosty – nie wszyscy nowoprzybyli szanowali zwyczaje panujące na 2b2t. Wojna trwała tygodniami i, jak każde „wtargnięcie”, wymagała gigantycznej logistyki oraz czasu na patrolowanie „spawna”. Cały konflikt, jak na epicką historię przystało, zakończył się pojedynkiem liderów frakcji turystów oraz stałych mieszkańców 2b2t, w którym wygrali ci drudzy. Po dwóch kolejnych wtargnięciach, nie tylko „spawn”, ale też kilometry terenu który go otacza, są doszczętnie zniszczone. Dodatkowo, siódme wtargnięcie (nazwane „wielkim zjednoczeniem”) miało na celu stworzenie gigantycznego muru przeciwko kolejnej fali graczy, których liderem był kolejny YouTuber. Mur miał być budowlą, jakiej żaden gracz, czy gildia nie byliby w stanie stworzyć lub zniszczyć w pojedynkę. Powstał on w ciągu miesiąca, ostatecznie odcinając nowych graczy przed możliwością wejścia na serwer. Oczywiście łatwiej by było po prostu zablokować serwer dla nowych graczy, ale wtedy nie był by już on prawdziwą „anarchią”. Teraz prawie nikt nie ma szans dostać się na 2b2t. Jego mieszkańcy odcięli się od innych internautów, by zająć się tworzeniem i zachowywaniem swojej sztuki, historii i kultury. Do dziś 2b2t odwiedziło ok. 250 tysięcy graczy, ale zdecydowana większość z nich nie opuściła nigdy „spawnu”.

I powiem Wam teraz coś szczerze. Trochę ściemniłem, pisząc na początku, że wytłumaczę Wam czym jest Minecraft na podstawie przykładu 2b2t. Widzicie, to wszystko co tu opisałem nie jest nawet promilem historii serwera. Musiałbym Wam jeszcze pokazać wszystkie niesamowite budowle, historie różnych grup i kast; wewnętrzne kryzysy, protesty i włamania. 2b2t wygenerowało przez wszystkie lata swojego istnienia więcej kultury, historii i sztuki niż niejedno wielkie miasto w naszym, prawdziwym, świecie. I tu właśnie pojawia się problem skali. 2b2t to jeden serwer Minecrafta. W chwili obecnej szacuje się, że podobnych może być nawet 30 tysięcy.

Minecraft nie jest już grą. A przynajmniej my, badacze, nie możemy sobie pozwolić, by myśleć o nim wyłącznie w tej kategorii. Minecraft to galaktyka wirtualnych światów. Każdy z tych światów ma własną historię i subkultury, każdy ma swoich bohaterów i swoją sztukę. To niesamowita maszyna do tworzenia kultury na skalę, jakiej nasz świat (ten prawdziwy) nigdy przedtem nie znał. To miejsce, w którym możemy zgłębiać naturę człowieka, który pod maską anonimowości i pseudonimów pokazuje kim naprawdę jest, współistniejąc w wirtualnym środowisku pozbawionym jakichkolwiek zasad. I wiecie co? Ostatecznie okazuje się, ze nawet grupa nieznajomych z Internetu jest w stanie zjednoczyć się, by bronić czegoś, co dla nich stało się niebywale ważne – swojej cywilizacji, stworzonej własnymi rękami.

Ostatnio dużo słyszymy o małym zaangażowaniu młodego pokolenia w problemy współczesnego świata i naszej cywilizacji. A może po prostu nie dostrzegamy, że młodzi są zwyczajnie zajęci tworzeniem swojej, wirtualnej cywilizacji? 2b2t tak jak i całość tworu, jakim jest Minecraft, rzuca wyzwanie współczesnej socjologii i jej dogmatom. Jak chcemy definiować mieszkańców tego jednego serwera? To subkultura? Tam są jednak kasty o różnych zwyczajach, wiec może subkultura, która ma swoje subkultury? A jednocześnie sama jest podrzędna wobec subkultury wszystkich graczy Minecrafta, którzy podrzędni są subkulturze graczy w ogóle?

Wiem, że dla części z Was dywagacje o grze komputerowej mogą wydawać się w najlepszym wypadku śmieszne, a może i całkiem pozbawione sensu (przynajmniej z perspektywy biznesowej), jednak pamiętajcie, że to gra, która pochłonęła ponad 100 milionów mieszkańców naszej planety. To miejsce, w którym (po części) wychowują się też Wasze dzieci. To bardzo swoista spuścizna kulturowa, która stanie się częścią dzisiejszych graczy w ich dorosłym życiu, na której z całą pewnością będą opierać część swojej tożsamości. To też tylko jedna gra, z oceanu całej branży, która już teraz swoimi dochodami bije na głowę branżę muzyczną i filmową razem (źródło: ). Minecraft to nowa forma tworzenia, rozwijania, ale też badania społeczności ludzi. To też miejsce o nieskończonym potencjale. To jeden z powodów dla których Internet pozostaje najbardziej niesamowitym tworem ludzkości, mimo fake newsów, sterowania społecznego i hejtu, które możemy w nim znaleźć.

A jeśli Wy chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o 2b2t, to zapraszam do „lektury” wybranych filmów na Youtube, gdzie możecie poznać więcej faktów o historii serwera mail lub o „wtargnięciach” mail. Są też oczywiście strony internetowe, fora, podcasty i artykuły opisujące 2b2t i jego graczy. Kto wie, może podczas zgłębiania historii 2b2t, lepiej poznacie też inny świat, w którym Wasze dzieciaki spędzają swój czas?





Krzysztof Domeradzki
PTBRiO

autor1